Któregoś dnia (a dokładnie dziesiątego września) podczas zwiedzania trafiłam na procesje dziwnie ubranych ludzi, którzy podskakując wznosili okrzyki, a do tego nieśli lektykę ze swoim bogiem. Bardzo to ciekawe było, niestety nikt z localsów nie wiedział, czy też nie umiał mi powiedzieć, co to za święto. (Hiro, can you tell me what these people are celebrating? - pytałam chłopaczka, który najlepiej radził sobie z angielskim. Yes, it's a festival. - odpowiadał). Najpierw podejrzewałam, że to może bardzo lokalne święto (w dzielnicy Kabukicho napotkałam aż cztery procesje), ale potem kilkanaście kilometrów dalej w Harajuku, na Omotesando (jak sami Japończycy mówią - tokijskie Champs Elysees) spotkałam podobne procesje. Więc na okoliczność tej notki, niech będzie, że to świeto ryżu. :)
Policjant kończący przejście procesji dbał o to, żeby nikt nie wjechał w ludzi, którzy szli ulicą. Procesja numer dwa: Procesja numer trzy: I procesja numer cztery: Procesja numer pięć - to już Harajuku:
Nie mogę przestać o tym myśleć
OdpowiedzUsuńZ niecierpliwością oczekuję kolejnego wpisu:)
OdpowiedzUsuń