Centrum imprezowe w mieście, gdzie życie nocne zamiera wraz z odjazdem ostatniego pociągu, a noc w hotelu może być tańsza od powrotu taksówką do domu. Wieczorami pełne czarnoskórych nagabywaczy, jedyne miejsce i czas, gdy nie czułam się w Japonii bezpiecznie. Ci z wolontariuszy, którzy zdecydowali się tam spędzić noc licząc na dziką zabawę wrócili zawiedzeni i pełni kebabu, pewne rzeczy jak widać są uniwersalne... :)
Roppongi za dnia to, poza pozamykanymi knajpami, sklepy znanych marek, drogie apartamentowce, ekskluzywne hotele i ludzie w ubraniach, które choć pewnie zawrotnie drogie wyglądały nudnie i elegancko, zupełnie inaczej niż reszta Japonii. Do tego mnóstwo całkiem fajnej nowoczesnej architektury.
Joga na trawniku w parku obok Carlton Ritza. Jedyne miejsce, gdzie Japonki nie boją się słońca.
Pająk pod kompleksem Roppongi Hills. I jako maskotka i jako sztuka - średnie. No i ciężko zrobić mu ładne zdjęcie. :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz