Pierwszy kontakt z powodzią w BKK mieliśmy już na lotnisku w Singapurze, gdy nasi bliscy z Polski zasypali nas zaniepokojonymi SMSami. Po przylocie na miejsce okazalo się, że katastrofy nie ma, więc zapadła decyzja - zostajemy. Pierwszego dnia widzieliśmy zatopione domy-sklepy nad samą Chao Praya. Kiedy okazało się, że pani na zdjęciu ogląda telewizor i nie płacze, a wokół toczy się życie, zaczęliśmy podziwiać tutejszą ludność.
Oprócz zalanych domów nad samą rzeką pierwszego dnia jedynym śladem powodzi były mokre ulice (gdzieniegdzie wybijały studzienki kanalizacyjne).
Następnego dnia zobaczyliśmy zalany targ, na którym handel trwał w najlepsze. Tu sprzedawczyni nic nie robi sobie z tego, że przez jej kram przepływa potok, tylko spokojnie rozmawia przez telefon.
Smażenie i grillowanie podczas powodzi - żaden problem!
Tu już wody za dużo - kramy nieczynne.
Nadal dzień drugi, wybijają studzienki i pojawia się trochę wody na głównych ulicach. Mnich buddyjski robi zdjęcia powodzi.
Wody może 3 centymetry ale umundurowane służby w pełnym pogotowiu.
Nieważne, że woda. Tuktukowy biznes się kręci. "Hello! Tuk-tuk?"
Powódź to raz. Ale pan na motorynce wiezie wieniec, ma założoną tył na przód kurtkę i do tego trzyma patyczek z przylepioną do niego płachtą papieru. Skill!
Drugiego i trzeciego dnia powódź dotarła na Samsen Road. Okazało się, że tubylcy słusznie stawiali murki przeciwpowodziowe przed swoimi sklepami.
Tuktukarze jeżdzą i proponują swoje usługi niezależnie od powodzi.
Nasza 'odnoga' Samsen Road.
Pod naszym hostelem
Kiedy poziom wody wzrósł i trzeba było zakasać nogawki, by pójść na obiad, czy po piwo, na Samsen Road przyjechały i wyległy tłumy. Każdy chcial zobaczyć powódź.
Choć niektórzy wyglądali na zaniepokojonych
Pojawili się profesjonalni fotoreporterzy
Mnisi musieli zakasać szaty
Pan niby ma poważną minę, ale zwracam uwagę na fantazyjne i nonszalanckie podejście do kwestii kasku. Moze dlatego, że w prawidłowo założonym ciężko palić papierosa? :)
Pani robiła zdjęcia. Tabletem.
Powódź przyciągnęła (oprócz localsów, służb mundurowych i reporterów) także zwykłych turystów.
Tubylcy uwieczniają chwilę
Z oddali, nie mocząc stóp tłumy fotografują powódź.
4 gru 2011
Samsen i Kao San, czyli okolice naszego hostelu, Bangkok
Skrzyżowanie na Samsen Road, które mijaliśmy kilka razy dziennie
Samsen Road
Kao San
Jeżdżąc tuk-tukiem
Lub nie jeżdżąc (bo okolice Kao San to nie jest dobre miejsce na łapanie tuktuka)
Samsen Road
Kao San
Jeżdżąc tuk-tukiem
Lub nie jeżdżąc (bo okolice Kao San to nie jest dobre miejsce na łapanie tuktuka)
Wat Phra Kaew i Grand Palace
Ubrani w długie rękawy i spodnie oraz w kiecki/chusty przyzwoicie zasłaniające nasze wyuzdane zachodnie kolana poszliśmy oglądać jak mieszka król. Trochę ściema pod turystów, bo tak naprawdę król jest bardzo stary i schorowany i na stałe mieszka w szpitalu.
Gdyby jednak tu mieszkał, to w bonusie miałby bardzo przyjemny widok z okien na świątynię i piękną zieloną roślinność (w tym klimacie to trochę rzadkość).
Wat Phra Kaew i Szmaragdowy Budda to najświętsze miejsce w Tajlandii. Wszędzie złoto, zdobienia i przepych.
Kamienny Budda na tle mieniących się kolumn i ścian
Bogato dekorowane stupy
i kolumny
Replika Angkor Wat
Zdobienia budynku świątynnego, w którym znajduje się Szmaragdowy Budda. Bardziej złoto się nie dało.
Miejsce składania ofiar, palenia kadzidełek
Bogato zdobione donice przed królewskim pałacem
Gdyby jednak tu mieszkał, to w bonusie miałby bardzo przyjemny widok z okien na świątynię i piękną zieloną roślinność (w tym klimacie to trochę rzadkość).
Wat Phra Kaew i Szmaragdowy Budda to najświętsze miejsce w Tajlandii. Wszędzie złoto, zdobienia i przepych.
Kamienny Budda na tle mieniących się kolumn i ścian
Bogato dekorowane stupy
i kolumny
Replika Angkor Wat
Zdobienia budynku świątynnego, w którym znajduje się Szmaragdowy Budda. Bardziej złoto się nie dało.
Miejsce składania ofiar, palenia kadzidełek
Bogato zdobione donice przed królewskim pałacem
Subskrybuj:
Posty (Atom)