Idac wraz z
Noga Bulwarem Rotschilda napotkalysmy pana z pieskami. Pan siedzial w kawiarence. Pieski to byly biale buldozki (or sth, nie znam sie). Jeden lezal pod lawka, a drugi wesolo bawil sie pustym plastikowym kubeczkiem. Nic niezwyklego w tym widoku byc nie powinno, panow z pieskami w Tel Avivie pod dostatkiem, z reguly interesowalysmy sie tylko ich poziomem "ciachowatosci". Tym razem bylo inaczej. Nie pamietam, czy ow pan byl ciachem, ale jestem pewna, ze jest czlowiekiem o wielkim sercu. Ktory zamiast uspic psa, zalozyl mu pieluche, posadzil na wozek inwalidzki i nie wstydzil sie wyjsc z nim na ulice.
Wzrusz.
Najpierw w ramach spoilera zdjecie kafejki:

Oraz sam piesek:

