Ale wracając do zdjęć i Franciszka Józefa. Najpierw ubrali nas od stóp do głów. Niepotrzebnie targałam ze sobą "ciuchy do wyprawy na lodowiec". Mogłam się tu stawić w klapkach, szortach i bluzeczce na ramiączka. Wszystko inne dostałam. Potem lecieliśmy śmigłowcem, a potem już, spacer po lodzie, opowieści przewodnika (to ten pan, co to w krótkich spodenkach i takimże rękawki chodzi po śniegu) i zejście do jaskinii lodowej. Inny świat.
4 maj 2014
Lodowiec Franciszka Józefa
Będzie dużo zdjęć lodu, śniegu i błękitu i burości. Kiedy rok temu na Islandii pojechałam na lodowiec nie podejrzewałam, że będzie to miłość od pierwszego wejrzenia. Ja, lubiąca ciepły klimat, lato, miasto i on, zimny, lodowy, niedostępny, piękny. Ale tak wyszło. Patrząc na te zdjęcia tak sobie myślę, że może kiedyś Antarktyda... :-)
Ale wracając do zdjęć i Franciszka Józefa. Najpierw ubrali nas od stóp do głów. Niepotrzebnie targałam ze sobą "ciuchy do wyprawy na lodowiec". Mogłam się tu stawić w klapkach, szortach i bluzeczce na ramiączka. Wszystko inne dostałam. Potem lecieliśmy śmigłowcem, a potem już, spacer po lodzie, opowieści przewodnika (to ten pan, co to w krótkich spodenkach i takimże rękawki chodzi po śniegu) i zejście do jaskinii lodowej. Inny świat.
Ale wracając do zdjęć i Franciszka Józefa. Najpierw ubrali nas od stóp do głów. Niepotrzebnie targałam ze sobą "ciuchy do wyprawy na lodowiec". Mogłam się tu stawić w klapkach, szortach i bluzeczce na ramiączka. Wszystko inne dostałam. Potem lecieliśmy śmigłowcem, a potem już, spacer po lodzie, opowieści przewodnika (to ten pan, co to w krótkich spodenkach i takimże rękawki chodzi po śniegu) i zejście do jaskinii lodowej. Inny świat.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz